przybyłam prosto do stolicy, Vieniane - jest malutkie, przeszłam całe pieszo na spokojnie w 2 dni.
Z tym, że wczoraj się załamałam, a dziś miasto nadrobiło nieco gdy je bliżej poznałam.
Wiecej + zdjęcia + o deszczu napiszę później, bo zaraz mam autobus - 10 godzin na północ :))
......................................................................................................................................... ......
uzupełniam :) :
Gdy przyjechałam do Vientiane, zatrzymałam się zaraz na stacji autobusowej, tam pojadłam ryżu z jajkiem i jakimś mięskiem, nauczyłam się podstawowych zwrotów i nauczylam przeliczać pieniądze - tu są kipy, ale można używać i tajskich bathów i dolarów amerykańskich (znów zamieszanie jak w Kambodży! - łatwo się pomylić na początku, więc się nie śpieszyłam i zanim cokolwiek komus zapłacę przeliczałam wszystko ze starym Laotańczykiem, który też za 4000 kipów (0,5 USD) zawiózł mnie w okolice guesthousów).
Potem już wszystko okazało się drogie (70 000 kipów za nocleg), a miasto dość szare, Mekong uregulowany...
14 maja po wyspaniu się zerwałam się rano z planem kupna biletu na północ, gdzie prawdziwiej wygląda Mekong, wymeldowaniu się do 12 i pozwiedzania miasta!
A tu ulewa! Tego nie da się przewidzieć, choć należy się spodziewać codziennie:) no ale jak ja będę zwiedzać bez możliwości osuszenia się w pokoiku??!
No nic, pokryłam się cała peleryną - aż się Laotańczycy na recepcji śmiali i poszłam na jakieś śniadanie, poszwędanie się i kupiłam bilet - nawet nie było źle, w sumie mogę tak chodzić, nic nie przeciekło tym razem! a jaka ciekawa pespektywa!
O 12-tej spakowana wymeldowuję się, wychodzę - słońce w pełni!
no to super!
Pełna radości pozwiedzałam misto i w dalszej części odkryłam śliczny park z monumentem, piękne świątynie, zobaczylam nabożeństwo z nieustającą mantrą mnichów i siedzących naprzeciw grupki wiernych i poznałam kilku mnichów - w Laosie wielu z nich zna angielski i są chętni do rozmów.
W Laosie widoczne są też od pierwszego wejrzenia kolonialne francuskie wpływy - tu nazwy ulic i budynków urządowych poza laotańskim językiem opisane są po francusku - dziękuję wszystkim, którzy zapoznali mnie z podstawowymi słówkami i zdaniami po francusku - przydało się - wystarczyło by się tu poorientować co jest czym:)
Dzionek zakończyłam omletem z owocami morza nad Mekongiem i heja do autobusu!
A co zobaczyłam - prezentuję na fotografiach: