Kilka następnych dni w Chiang Mai upłynęło szybko - czemu stąd tak cięzko wyruszyć?? Sama się zastanawiam - chyba dlatego, że mimo za dużego ruchu ulicznego jest gdzie się ruszyć by znaleźć spokój przyrody (wodospad na północy miasta), normalna toaleta ze spłuczką nawet w tanich guest housach (a nie wanienka z miseczką do spłukiwania i zakazem wrzucania papieru toaletowego, o czym się i tak zapomina i wszystko się zatyka), net w miare działający, ale przede wszystkim ludzie!
Ludzie jakich spotyka się w CM przynoszą ze sobą historie często jak z innego świata - o czym się słyszało, ale ciężko uwierzyć, że na prawdę ktoś to przeżył/ przeżywa. Poznalam wspaniałych ludzi, ale i nie brak tu dziwaków jak starszy pan codziennie chodzący w przezroczystej sukience ze sztucznym biustem i zawsze coś komuś nawijający, często idzie i patrzy na ludzi zaczepnym wzrokiem - Taje sie z niego śmieją, albo się go boją. W końcu i ja idąc ulicą z mego guest housu widzę jak zagaja coś do kobiety idącej 15 metrów przede mną, oo, zaraz coś do mnie powie - no i powiedział - hej, Ty jesteś taka ładna jak ja! Ja się do niego uśmiechnęłam i poszłąm dalej. No, można się go bać...
Poznałam też Taja prowadzącego bar Chillout - inny od Tajów, zna super angielski choć poza Tajlandię nigdy się nie ruszył, w przeciwieństwie do jego siostry, która trochę podróżowała. Oboje się tu wróżniają. Rozmawialiśmy wiele - Boe / Pee Boe / lub dla Farangów P. Boy wreszcie dał mi odpowiedź na pytanie: dlaczego wciąż po ich Nowym Roku 13 kwietnia mają rok 2554. Pytałam o to wielu Tajów, patrzyli dziwnie, no może spadłam z księżyca, no może można to wyczytać w książkach lub na necie, ale ja chcę usłyszeć o tym co sie dzieje w tym kraju od tubylców. No więc król V, jak go tu określają, poztanowił zmieniać datę tak jak na świecie 1 stycznia ze względu na międzynarodowy handel i wszelkie połączenia, tyle tylko, że rok pozostawił taki jaki mieli, czyli liczony od śmierci Buddy, co wiele namieszało, bo teraz nic się nie zgadza, zwłaszcza, że Tajowie wciąż chcą celebrować nowy rok 13 kwietnia!
No nic, rozmawialiśmy wiele o historii i o tym co dziś - rzecz do zastanowienia - czemu UNESCO pokazało nową mapę, na której 3 świątynie (o które toczy się walka, wznowiona w naszą niedzielę palmową) leżą po stronie Tajlandii, podczas gdy Kambodża pokazuje mapę, na której są one w granicy Kambodży - mało tego nawet Tajowie, choć im ciężko przyznają, że uważają, że te świątynie należą do Kambodży, chociażby pod względem stylu architektonicznego!! o co tu chodzi???
Nieustający konflikt z Birmą (Myanmarem)- Tajowie uczą się w szkole, że to oni zbudowali świątynie, a Birmańczycy napadli, ograbili ze złota i podpalili, a w Birmie uczą się dokładnie tego samego tyle, że na odwrót, heh! Było to tysiąc lat temu, nikt nie dojgzie juz do tego - no i nieustająca wojna gotowa. Tylko po co?
Czemu tak się miesza ludziom w głowach? Każdy przecież chce żyć w spokoju i wolności, a sztucznie "pewni ludzie" kreują ich rzeczywistość. To samo tyczy Polski. Tutaj spotkałam kilkukrotnie ludzi z kilku zachodnich krajów Europy, z którymi mogłam porozmawiać o rzeczach, które są zakazane i niedopuszczalne do myślenia w Polsce - zaskoczyli mnie swoją wiedzą i poszukiwaniem prawdy! Poddajmy czasem krytyce to co słyszymy w mediach, ja od tego bełkotu łamiącego serce tu odpoczywałam. Ale od czasu do czasu trafiają do mnie wieści ze świata - szokiem była też dla mie radość z zabicia Bin Ladena! przecież nie o to tu chodzi.