Nadchodzi ostatni dzień, w który mogę jeszcze wrócić na Tajlandię, by mieć wizę na dłudi czas, więc muszę z bólem serca rozstać się z Kambodżą.
Rankiem objeżdżam rowerem miasto i spędzam miło czas nad rzeką, rozmawiając od czasu do czasu z Kambodżańczykami.
Tuż przed południem wyjeżdżam łączonym transportem. Granicę przechodzi się spokojnie bez problemów, jednak okazuje się, że musimy długo czekać na bus, który ma nas wieźć do Bangkoku (3 godziny). Tak poznaję Francuzkę Maggali - razem decydujemy się pojechać do Bangkoku i dzięki niej trafiam do świetnego guest housu The Artistics Place. Razem z Maggali podróżujemy przez miasto tramwajem wodnym, co sprawia, że już nie czuję tak silnej awersji do tego miasta.
Wieczorem para Francuzów opatruje moje dziwne rany na prawej nodze nabyte po prostu przez upał - wreszcie ulga.