11 marca - budzę się w Phnom Penh - dalej się bujam, no nic, w niesamowitym upale wyruszam na podbój miasta;)
Cały dzień przyzwyczajam się do skwaru powoli rozpoznając ulice, po raz pierwszy w życiu też naprawdę mile spędzam czas w klimatyzowanej galerii handlowej.
A właśnie przed chwilą gdy odbierałam pranie, 20-letnia dziewczyna zaoferowała mi oddanie swojej 1-rocznej córeczki. Hmm, zastanawiam się... ;)