Geoblog.pl    martaszpala    Podróże    kawałek życia w Azji Południowo-Wschodniej    Jezioro w Luang Nuea Doi Saket
Zwiń mapę
2011
23
sty

Jezioro w Luang Nuea Doi Saket

 
Tajlandia
Tajlandia, Luang Nuea
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 9653 km
 
Witam po dłuższej przerwie!
ostatnio wczuliśmy się bardzo w życie Chiang Mai i nie było kiedy wstawić nowości!
A tu parę dni temu przeżyliśmy wspaniałą, choć i trudną przygodę.
Wybraliśmy się na 2 dni na łowienie rybek. Na mapie znaleźliśmy wspaniałe olbrzymie otoczone górami jezioro w Luang Nuea.
Najpierw przez kilka dni gromadziliśmy potrzebny dobytek na wyprawę na ryby: sprzęt wędkarski (dla mnie to nowość, ale w tajniki połowów wdraża mnie Tomek), namioty, śpiwory i karimaty. Naraz plecaki zrobiły się 3 razy cięższe i może trzeba będzie je wymienić na większe!
No i wreszcie pojechaliśmy. Na skuterach - dwóch! Odważyłam się prowadzić i nie żałowałam:) Wspaniałe uczucie potrafić zgrać się z chaosem tajskiego ruchu drogowego, gdzie to, że jest lewostronny jest najmniejszym problemem:) no i cieszę się, że kilka miesięcy temu już spróbowałam prowadzić skuter, bo tu bym nie miała gdzie poćwiczyć! Adrenalina wysoka, zwłaszcza po drogach szybkiego ruchu, a potem gdy już wjechaliśmy w wioski - niebiańskie uczucie! Prawdziwe, wciąż dzikie, prawie ukryte przed cywilizacją wioseczki. Ludzie żyjący skromnie i prosto. Bujna roślinność i palmy - nie do wiary, że widzimy to w realu.
Na raz okazuje się, że mam w przednim kole flaka. No nie, znowu pech! Ale ludzie szybko zauważają mój kłopot - mimo, że angielskiego nie znają ni w ząb - na migi pokazują gdzie jechać, by naprawić szkodę! Szok! Bardzo łatwo trafiliśmy na mechanika, który coś tam pokręcił, pogadał z wieloma znajomymi w międzyczasie i rach ciach i robota skończona. Dalej możemy jechać. Z przecudownej wioski, widzimy już skrawki jeziora. Dojeżdżamy - bajka! Rozlewa się szeroko, ogromne jezioro o poszarpanej linii brzegowej, nad nim dokoła zielone góry. Marzymy by już tylko dojechać do brzegu, gdzie będziemy mogli rozstawić namioty i rozłożyć wędki. Ja jeszcze zamierzam popluskać się przed zachodem słońca!
Jeszcze trochę, jeszcze trochę, jedziemy i.. szlaban. Yyy, no możnaby obejść, ale co ze skuterami, nie zostawimy ich w oddali, a z nimi nijak się nie da dalej. Ok, zawracamy, wjeżdżamy w inną drogę - kończy się tak samo, kolejna, również, no nie!!
Okazuje się, że sprytni Tajowie skutecznie zablokowali białasów. Po którejś już próbie mieliśmy nietęgie miny - nie byłoby fajnie teraz wracać z niczym. Dużo czasu zmarnowanego i już ciemno zaczyna się robić. Tu tuz po 18 zachodzi słońce.
W jednym miejscu przy łodzi zatrzymaliśmy się trochę dłużej już z rezygnacją i gdy Tomek zdążył odjechać, na skuterze nadjechała parka Tajów w średnim wieku i w swoimi języku zaczęli mnie pytać czy chcę dostać się na drugi brzeg. Okazuje się, że wiele można sobie przekazać mówiąc w całkowicie odmiennych językach;) Podjechałam po Tomka i zabrali nas (za pewną opłatą, a jakże!) tą włąśnie łodzią, która tam stała, na niedostępny brzeg. Na szczęście zjawiła się ich znajoma Tajka, która mówiła po angielsku i już na pewno umówiliśmy się, że rankiem chcemy by odwieźli nas z powrotem.
Wspaniałe jezoro, po pół godzinie płynięcia osiągamy brzeg. Mówią nam byśmy skuterami podążali za nimi - tak robimy.
Musimy pędzić po wyboistej drodze, by nie zgubić ich z oczu, a tu chciałoby się zatrzymać i napawać oczy widokami. Kraina czarów! - intensywność kolorów, drewniane chatki, bujna nieskażona roślinność, na raz droga zalana wodą - ups! tylko się nie zatrzymać ze starchu! nogi w górę i w pełnym pędzie przejechaliśmy małe jeziorko na drodze:) Po pół godzince ostrego rajdu dojechaliśmy w miejsce gdzie radzą nam rozbić namiot. Jest uroczo, z boku spływa wodospadzik - miejsce marzeń, ale nie możemy tu zostać na noc, bo mija się to z naszym celem. Tu ryb nie połowimy. Dziękujemy więc serdecznie i wracamy z powrotem na brzeg. Już na prawdę ciemnawo, więc żal, ale nie robimy zdjęć, tylko gnamy co sił by rozbić namioty gdy jeszcze coś widać.
Udało się to całkiem sprawnie, więc idziemy łowić ryby. Już po ciemku - moja pierwsza próba wędkowania!
Jak nam poszło - czy to ważne? heh, no fakt nic nie złowiliśmy,ale fajowo było i potem zjedliśmy jajecznicę z 6 jaj z tuńczykami z puszki oraz cebulką usmażone na ognisku w naszym nowym naczynku. Pycha!
W końcu noc w namiotach - księżyc w pełni, więc jasno, czasem coś skrzeczy lub pełznie, w środku nocy i nad ranem słyszę motory łodzi i raz wiosła. Mało spałam, ale wstaję o świcie pełna sił i zachwytu nad otaczającą nas przyrodą. Poszłam nad samą wodę, i tak stałam, aż zaczęli się zjeżdżać skuterami ludzie z wiosek. Rozpalili ognisko, czekają na wszystkich. Nie kryją swojego zdziwienia widząc nas - jest śmiesznie, wiemy, że rozmawiają o nas. W końcu wszyscy zebrani wpakowali się do łodzi i popłynęli razem na brzeg każdy do swojej pracy.
My doczekaliśmy na naszych przewoźników i z nimi wróciliśmy na brzeg.
Potem już bez przeszkód come back do Chiang Mai! :)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (14)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Multimedia (3)
  • rozmiar: 0,00 B  |  dodano
     
  • rozmiar: 0,00 B  |  dodano
     
  • rozmiar: 0,00 B  |  dodano
     
Komentarze (2)
DODAJ KOMENTARZ
ALINA
ALINA - 2011-01-24 22:25
fantastyczne widoki ,
EDEN
 
Ala
Ala - 2011-01-26 09:17
Szkoda, ze nie mogliscie tam zostac na dluzej, moze cos by sie zlowilo?
 
 
zwiedziła 2.5% świata (5 państw)
Zasoby: 62 wpisy62 97 komentarzy97 587 zdjęć587 4 pliki multimedialne4